W sobotę 29 kwietnia Antares Zalasewo tylko zremisował u siebie z zespołem LKS Lipa 2:2. Mimo niekorzystnego wyniku podopieczni trenerów Lutomskiego i Brzezińskiego zachowali trzecie miejsce w tabeli.
Początek meczu to mocne uderzenie w wykonaniu gospodarzy. Już w 4 minucie akcję prawą stroną boiska przeprowadził Łukasz Białach – skrzydłowy Antaresu minął rywala w polu karnym i dograł piłkę wzdłuż bramki, gdzie Michał Przybył uprzedził obrońców i wpakował piłkę do siatki. W kolejnych minutach przewaga zalasewian nie malała i kolejne ataki sunęły na bramkę Lipy. Szczególnie aktywny był wspomniany Białach, który po dobrej akcji w polu karnym oddał zbyt lekki strzał, a chwilę później po jego uderzeniu z rzutu wolnego piłka otarła się o poprzeczkę. W tej fazie meczu dobre okazje do podwyższenia rezultatu mieli jeszcze Andrij Nazarevich po podaniu Michała Przybyła oraz Przybył właśnie, który próbował strzału lewą nogą.
Po kwadransie zawodnicy LKSu zaczęli dochodzić do głosu, oddając kilka groźnych uderzeń na bramkę Smykowskiego, w większości niecelnych. Bardzo dobrze w szeregach gości prezentował się zawodnik z numerem 4 – Szymon Szacht, imponując szybkością i dryblingiem. Zawodnikom Antaresu brakowało nieco zdecydowania w defensywie, a po stracie w pomocy i serii przegranych „przebitek” w obronie piłkarze z Lipy w 29 minucie doprowadzili do wyrównania. Jeszcze przed przerwą zalasewianie ponownie wyszli na prowadzenie. Tym razem akcję lewą stroną boiska przeprowadził Białach, zagrał do Nazarevicha, a ten oddał piłkę Lutomskiego, który płaskim, mierzonym strzałem zdobył gola dla gospodarzy.
Po przerwie z dużym impetem do przodu ruszyli goście, było po nich widać zdecydowanie i chęć zdobycia kolejnych bramek. Kluczowa dla losów rywalizacji sytuacja miała miejsce ok. 55 minuty. Białach zagrał prostopadłą piłkę ze środka boiska do Nazarevicha, a nieudana pułapka offsajdowa sprawiła, że dwaj napastnicy Antaresu znaleźli się sami przed bramkarzem Lipy. Niestety Nazarevich zamiast podawać do ustawionego na wprost bramki Przybyła, sam próbował wykończyć akcję – bezskutecznie. Chwilę później po rzucie rożnym gospodarzy i stracie Nazarevicha szybką kontrę przeprowadzili piłkarze LKSu – Szymon Szacht najpierw ograł Latanowicza, następnie wbiegł przez Szymona Malickiego i wyłożył piłkę do pustej bramki koledze – 2:2. Goście poczuli „wiatr w żagle” i nadal atakowali. Mecz stał się dość otwarty, każdy z zespołów chciał wygrać za wszelką ceną, w efekcie poluźniły się szyki obronne i na boisku zrobiło się trochę więcej miejsca. Antares miał ku temu swoje okazje – w dogodnej sytuacji strzelał Przybył, ale bramkarz rywali dobrze wyszedł bramki i zablokował jego uderzenie.
Na boisku pojawili się zawodnicy ze „świeżymi nogami” (Tomasz Kramer, Paweł Mrozek i Piotr Rak), a z pozostałych na placu boju piłkarzy grę Antaresu ciągnęli w szczególności trener Lutomski i kapitan Biernaczyk. Na mniej więcej 10 minut przed końcem kapitalną interwencją w defensywie popisał się Piotr Stefański, który w ostatniej sekundzie uprzedził gracza z Lipy i nie pozwolił mu oddać strzału do pustej bramki. Nie zabrakło również kontrowersji – idealne prostopadłe podanie otrzymał Rak i już zabierał się z piłką w kierunku bramki, aby wyłożyć ją Przybyłowi, ale niestety sędzia podjął błędną decyzję o przerwaniu akcji z powodu pozycji spalonej. Swoją okazję miał także Piotr Bączyk, ale po dośrodkowaniu Biernaczyka z rzutu rożnego nie zdołał skierować futbolówki do siatki niemalże z linii bramkowej.
Kiedy wydawało się, że mecz zakończy się podziałem punktów, w 92 minucie prostopadłe podanie ze środka pola otrzymał Lutomski, który dopadł do piłki uprzedzając bramkarza i został sfaulowany w polu karnym. Do ustawionej na jedenastym metrze piłki podszedł Biernaczyk i oddał nienajgorszy strzał w prawy róg bramki, lecz bramkarz Lipy popisał się fe-no-me-nal-ną paradą i uchronił swój zespół przed porażką.
W przekroju całego spotkania Antares był zespołem, który stworzył więcej klarownych okazji do zdobycia bramki i powinien zgarnąć trzy punkty, niemniej jednak Lipie nie sposób odmówić zaangażowania i dobrych akcji indywidualnych z przodu, zatem remis nie jest wynikiem krzywdzącym w sposób szczególny żadnej ze stron. Dodajmy do tego – trzeci remis z rzędu w wykonaniu zalasewian, i to trzeci remis 2:2. Jednak ze wszystkich zremisowanych w tej rundzie potyczek (dodajmy jeszcze remis 1:1 w Rokietnicy), to właśnie po spotkaniu z Lipą czuć było w szeregach gospodarzy największy niedosyt. Zespół LKSu wyraźnie „nie leży” piłkarzom Antaresu, ale miejmy nadzieję, że w przyszłym sezonie w końcu uda się pokonać rywali.
W połowie rundy wiosennej drużyna z Zalasewa nadal ma o co bić się w tym sezonie – o ile marzenia o awansie trzeba odłożyć na kolejny rok, o tyle realna wydaje się walka o trzecie miejsce w końcowej klasyfikacji. Jeśli majowo-czerwcowa kampania zakończy się sukcesem, będzie to najlepsze osiągnięcie w historii klubu. Pierwsza bitwa już w środę 3 maja o godz. 12:00 w Baborówku.