Słodko-gorzki punkt w Otorowie
W meczu otwierającym 17 kolejkę poznańskiej B-klasy grupy II Antares Zalasewo zremisował w Otorowie z miejscowym LZS-em 2:2 (0:1). W szeregach gości można było wyczuwać spory niedosyt po tym spotkaniu, chociaż trzeba przyznać, że mecz mógł się zakończyć zwycięstwem każdej ze stron - sytuacji było sporo, a więc koniec końców remis wydaje się być sprawiedliwym.
Parafrazując klasyka: "Sobota, godzina 17, pogoda też nie sprzyjała do grania w piłkę..." - warunki pogodowe płatały figla zgromadzonym zawodnikom, sztabom i kibicom w Otorowie. Raz lał rzęsisty deszcz, który momentami przeradzał się w grad, chwilę później świeciło słońce, do tego wiał mocny wiatr, który wpływał na trajektorię lotu futbolówki. Boisko przy ulicy Pocztowej jest wąskie, co pozwala na warianty rozegrania autów w samo pole karne z bocznych stref. Murawa nie była „stolikiem”, sprawiając co jakiś czas psikusa graczom obu drużyn, ale była co najmniej parę klas lepsza niż chociażby w Rokietnicy. Malownicza okolica nadawała prawdziwego B-klasowego klimatu i punktualnie o godzinie 17:00 mecz się rozpoczął.
Od pierwszych minut lepiej w warunkach meczowych odnajdywali się gospodarze, wykorzystując atut i znajomość własnego boiska. Chociaż początkowo nie kreowali stuprocentowych sytuacji bramkowych, to co rusz nękali bramkarza Antaresu - Jarka Smykowskiego – strzałami z dystansu, jednak żaden z nich nie zagroził bezpośrednio bramce. Zawodnicy z Zalasewa popełniali dużo niewymuszonych błędów prokurując sporo rzutów wolnych z dogodnej odległości, często dość bezsensownie zahaczając rywali w niegroźnych sytuacjach. To wzmagało nerwowość w szeregach defensywnych - murawa uniemożliwiała grę typową dla zalasewian, czyli wyprowadzanie akcji i budowanie jej od tyłu, często obrońcy byli zmuszeni grać długą piłką, którą przecinali wysocy i dobrze zbudowani zawodnicy z Otorowa.
Taktyka gospodarzy na ten mecz była prosta - konsekwencja z tyłu, dwie linie złożone z czterech graczy, którzy górowali fizycznie nad zawodnikami Antaresu, oraz dwóch szybkich i zwinnych napastników, którzy mieli wygrywać pojedynki jeden na jednego z obrońcami gości.
Dopiero po 10-15 minutach Antares przyzwyczaił się do warunków boiskowych i mecz zaczynał się wyrównywać. Niestety, bardzo dużo stykowych piłek, a także praktycznie wszystkie drugie piłki zbierali gracze LZS-u, co powodowało frustrację w szeregach zalasewian. Mizernie to wyglądało szczególnie w formacjach ofensywnych, gdzie praktycznie wszystkie stykowe sytuacje były przez Otorowian wygrywane, przez co Antares nie tworzył sytuacji podbramkowych. Pierwsza szansa to dobre rozegranie Bączyka do Kramera, który jednak dał się złapać obrońcy i przegrał pojedynek. Następnie znów po piłce ze środka pola w świetnej sytuacji odnalazł się Nazarevich, który minął trzech graczy rywali, popisując się przy tym ruletką, lecz jego strzał został w ostatnim momencie zablokowany, a dobitka Kramera została sparowana na rzut rożny. Wydaje się, że ukraiński napastnik powinien wcześniej odgrywać piłkę do lepiej ustawionego Przybyła. Dalej na uderzenie lewą nogą ze znacznej odległości pokusił się kapitan "bordowych" - Biernaczyk, ale zostało ono wyłapane przez bramkarza rywali.
Otorowo tworzyło sytuacje głównie po rzutach rożnych, a także po pojedynkach biegowych napastników z obrońcami Zalasewa. Na szczęście w świetnej dyspozycji był Smykowski, który grał bardzo czujnie i kasował wszystkie sytuacje rywali. Najgroźniejszą miał najlepszy strzelec Otorowa - Szała, który urwał się obrońcom po kontrze z wykonywanego przez Antares rzutu rożnego i wyszedł sam na sam z bramkarzem. Smykowski znakomicie skrócił kąt i wygarnął czysto piłkę rozpędzonemu napastnikowi ratując skórę zalasewian.
Kolejną okazję miał Antares, po rzucie rożnym wybijana piłka trafiła pod nogi Biernaczyka, który odegrał ją do Białacha. Białach przyjął sobie piłkę i z 20 metrów momentalnie uderzył, niestety bardzo niecelnie. Następną sytuację miał Nazarevich, po kolejnej bardzo dobrej prostopadłej piłce od Bączyka, ścinając z lewej strony minął obrońcę, jednak uderzył anemicznie i obok bramki. Niestety te niewykorzystane sytuacje się zemściły - około 40 minuty rzut wolny dla gospodarzy z lewej strony pola karnego, krótkie rozegranie, niepilnowany skrzydłowy gospodarzy uderza mocno, po ziemi, w długi róg bramki - Smykowski bez szans, 1:0. Dopiero w tym momencie nastąpiło przebudzenie Antaresu, który rzucił się na rywala. Gospodarze zostali zepchnięci do defensywy, a najlepszą sytuację stworzył Białach, który ruszył rajdem lewą stroną, minął trzech rywali i wyłożył „patelnię” Nazarevichowi, ten jednak nie miał swojego dnia i będąc na 7 metrze nie wykorzystał sytuacji. Następnie sędzia zakończył pierwszą część gry.
W szatni koncentracja, padło kilka męskich słów - Antares wyszedł odmieniony i skory do walki w drugiej połowie gry. Już pierwsze ataki były bardzo groźne, zablokowany strzał oddał twardo walczący Przybył, również próba Biernaczyka minęła swój cel. Następnie w znakomitej sytuacji Nazarevich nawinął obrońcę i kiedy już wydawało się, że odda strzał z 16 metrów lewą nogą, zachował się zbytnio altruistycznie próbując odgrywać piłkę do Przybyła, który niestety znajdował się na pozycji spalonej. W końcu jednak Antares dopiął swego - po lewej stronie Bączyk przyjął piłkę, zszedł do środka i zamarkował strzał zbiegając na prawą stronę boiska. Dośrodkowanie zostało zablokowane, piłka wróciła do zawodnika z numerem 13, który poprawił sobie piłkę i zdobył z około 25 metrów bramkę "stadiony świata" - potężne uderzenie prostym podbiciem, po długim słupku w samo okienko bramki Otorowa, bramkarz nie miał najmniejszych szans na skuteczną interwencję - 1:1! Ta bramka wlała wiarę w poczynania Antaresu, który od tego momentu grając dodatkowo z wiatrem, grał jeszcze śmielej. Gospodarze zostali zepchnięci do defensywy, a na efekty nie trzeba było długo czekać - Biernaczyk pozazdrościł bramki młodszemu koledze i po odbiorze w środkowej strefie boiska zauważył wysuniętego bramkarza; nie zwlekając oddał mierzony strzał z 30 metrów, który przelobował bramkarza, kolejna fantastyczna bramka i 1:2!
Niestety, tutaj trzeba poświęcić parę słów arbitrowi spotkania, który od tego momentu stał się głównym aktorem widowiska. Najpierw odgwizdał kompletnie niezrozumiałego spalonego - prostopadłą piłkę zagrał Bączyk, Nazarevich będąc na spalonym ją odpuścił, natomiast z drugiej linii wychodził sam na sam Białach! Arbiter boczny podniósł słusznie chorągiewkę, jednak główny popełnił kardynalny błąd w tej sytuacji. Podobnie w drugą stronę, skrzydłowy gospodarzy urwał się z prawej strony, jednak sędzia przerwał akcję ze względu na protesty faulowanego zawodnika tego samego zespołu - podobna sytuacja zdarzyła się również po drugiej stronie boiska. Kulminacją tego, pomijając już liczne drobne błędy, gdzie nie gwizdał dość klarownych fauli (jednak należy podkreślić, że gra toczyła się fair-play, bez żadnych złośliwości) była druga bramka dla Otorowa, gdzie Rak uderzony łokciem został praktycznie zamroczony i długo nie podnosił się z murawy, co uniemożliwiło mu skuteczną interwencję. Strzał głową - Smykowski miał piłkę na ręce, zabrakło naprawdę niewiele do wyciągnięcia tej sytuacji, ale niestety remis 2:2.
Ostatnie minuty to ataki gospodarzy, którzy stwarzali sobie mnóstwo sytuacji z rzutów rożnych, wykorzystując przewagę w powietrzu. Mieli również kapitalną sytuację ze skrzydła, gdzie ponownie górą ze starcia wyszedł Smykowski.
Antares również miał swoje okazje - nieznacznie mylili się Biernaczyk i Białach uderzając po długim rogu. W najlepszej sytuacji niecelnie uderzał Nazarevich, a do niecelnego strzału dopadł na wślizgu Białach, jednak po uderzeniu z bliskiej odległości i z ostrego kąta piłka trafiła w poprzeczkę i nie przekroczyła linii bramkowej otorowian. Niedługo potem sędzia zakończył spotkanie - podział punktów nie satysfakcjonował żadnej z drużyn.
Antares po fantastycznym widowisku wywozi punkt z Otorowa i mimo sporego niedosytu, należy ten punkt szanować. Bardzo dobre zawody rozegrał Smykowski i z jego ogromnym wkładem udaje się tę zdobycz punktową przywieźć do Zalasewa. Zalasewianie nadal pozostają niepokonani na wiosnę z bilansem dwóch zwycięstw i trzech remisów. Gra w Otorowie nie wyglądała najlepiej i chociaż częściowo można zrzucić winę na boisko, to jednak przed następnym meczem jest sporo do poprawy - a mecz bardzo istotny, gdyż nadchodzi okazja do rewanżu za blamaż w Lipie, na co z pewnością ostrzą sobie zęby gracze Antaresu.
Zapraszamy już za tydzień do Zalasewa, początek spotkania w sobotę 29 kwietnia o godzinie 16:00.