To był naprawdę szalony mecz, który ostatecznie zakończył się wynikiem 3:3. Mimo zdobycia bramki wyrównującej dopiero w 92 minucie, Antares nie może być zadowolony z punktu zdobytego w rywalizaji z Otorowem. To było spotkanie z gatunku tych, których nie udało się wygrać na własne życzenie.
W porównaniu do poprzedniego meczu z Odlewem w pierwszej jedenastce nastąpiły cztery zmiany – w miejsce Sobczaka (bramkarz), Biernaczyka (lewa pomoc) oraz Lutomskiego i Putza (środek pomocy) zagrali odpowiednio Porada, Białach oraz Brzeziński i Rak. Wyprzedzając nieco fakty można napisać, że mimo dość licznej rotacji udało się utrzymać jakość gry, co potwierdza jedynie tezę o bardzo licznej i wyrównanej kadrze Antaresu w tym sezonie.
Początek meczu to tradycyjnie już kiepski okres gry zalasewian. W 7 minucie po stracie w środku boiska prostopadłą piłkę otrzymał Jakub Pawlak, wygrał pojedynek biegowy z Malickim i w sytuacji sam na sam pewnym strzałem pokonał Poradę. Od tego momentu gospodarze zaczęli dominować na boisku, czego efektem była niezliczona wręcz ilość mniej lub bardziej groźnych sytuacji pod bramką Otorowa. Na prawym skrzydle szalał Nazarevich, bardzo aktywni byli Furmaga i Bączyk, dobrze rozgrywali i podłączali się do akcji ofensywnych Rak z Brzezińskim. Bardzo dogodnych okazji na zdobycie gola nie wykorzystali m. in. Nazarevich (nie udało mu się wepchnąć piłki do siatki w zamieszaniu na 5 metrze), Rak (niecelne lub za lekkie strzały z linii pola karnego), Furmaga. Kilka razy zabrakło podania do lepiej ustawionego kolegi, lub po prostu podejmowane były błędne decyzje.
Goście odgryzali się co jakiś czas całkiem groźnymi akcjami, potrafili wymienić kilka podań na połowie Antaresu, ale do końca pierwszej połowy Porada zmuszony był do poważnej interwencji w zasadzie raz. Wspomnieć należy na pewno o dobrym uderzeniu z rzutu wolnego, które przy stanie 0:1 zatrzymało się na poprzeczce bramki miejscowych. Ponownie dobre zawody rozgrywała defensywa drużyny z Zalasewa.
W 27 minucie nastąpiła wymuszona zmiana – za narzekającego na problemy z przywodzicielem prawego obrońcę Mateusza Skowrońskiego na boisku pojawił się Łukasz Andrzejewski. Najlepszy piłkarz Antaresu w ubiegłym sezonie po wejściu na boisko z miejsca dostosował się do wysokiego poziomy gry kolegów z obrony.
Tuż przed przerwą w 41 minucie gospodarze w końcu dopięli swego. Piłkę na 25 metrze przed bramką rywali przejął Białach, wpadł w pole karne, minął po drodze dwóch zawodników i wyłożył piłkę Nazarevichowi, a ukraiński pomocnik z najbliższej odległości wpakował ją do siatki. Po zdobyciu wyrównującego gola Antares dalej mocno naciskał, ale pierwsza połowa zakończyła się remisem 1:1.
Ogrom emocji i niesamowite zwroty akcji przyniosła za to druga część spotkania. W 49 minucie Białach dośrodkował z rzutu rożnego wprost na głowę Szymona Malickiego i zrobiło się 2:1 dla zalasewian. Trzy minuty później zawodnik LZS z numerem 7 – Jakub Łowigus – w brutalny sposób sfaulował Łukasza Białacha i ten od razu musiał opuścić boisko (na szczęście kolano wytrzymało spotkanie z korkami rywala). W 56 minucie ten sam zawodnik fauluje wprowadzonego po przerwie Kamila Gajewskiego i otrzymuje drugą żółtą, a w konsekwencji czerwoną kartkę. Wydawało się, że Antares nie może nie wygrać tego meczu – gra w przewadze, dominacja na boisku, pewność siebie, bezproblemowe przedostawanie się pod bramkę rywali…
W 69 minucie jeden z niewielu w tej części gry wypadów piłkarzy z Otorowa kończy się faulem Szymona Malickiego i sędzia wskazał na punkt oddalony o jedenaście metrów od bramki Pawła Porady. Bramkarz, który został uprawniony do gry dosłownie na kilka godzin przed meczem, obronił jednak rzut karny wykonywany przez zawodnika przyjezdnych! Niestety dosłownie chwilę później, w pozornie niegroźnej sytuacji, LZS zdobył bramkę po wrzucie piłki z autu.
Do końca spotkania pozostawało 20 minut i Antares rzucił się do szaleńczych ataków. Ciągle brakowało precyzji, spokoju i wykończenia pod bramką rywali. Nie można było drużynie z Zalasewa odmówić ambicji i chęci wygrania spotkania, ale piłka w żaden sposób nie chciała wpaść do bramki rywali. Przypomnijmy – rywali grających w osłabieniu od 56 minuty.
A że niewykorzystane sytuacje się mszczą – w 84 minucie kolejny rzut karny dla gości po faulu Piotra Raka, którego zdaniem naszych zawodników nie było. Tym razem Przemysław Szała pewnie wykorzystał „jedenastkę” i goście ponownie wyszli w tym meczu na prowadzenie. Chwilę później Antares wrócił z dalekiej podróży po tym, jak pojedynek z napastnikiem gości wygrał Porada. W doliczonym czasie gry rzut wolny z około 30 metrów wykonywał Lutomski, w zamieszaniu podbramkowym do piłki dopadł Latanowicz, bramkarz zablokował strzał, ale wobec dobitki Furmagi był już bezradny.
Ostatecznie mecz zakończył się remisem 3:3, ale po końcowym gwizdku wśród graczy Antaresu dominowało przygnębienie związane ze stratą dwóch punktów, i to pomimo bramki wyrównującej w 92 minucie. Można jednak po tym spotkaniu dostrzec całą masę pozytywów – dobra gra, dominacja na boisku, mnóstwo wykreowanych szans bramkowych, waleczność, ambicja, charakter, dobra postawa zawodników, którzy dostali szansę gry w pierwszym składzie. Po czterech meczach drużyna z Zalasewa nie ma na koncie ani jednej porażki, a w trzech ostatnich spotkaniach udało się zdobyć aż 4 gole w okolicach 90 minuty. Ponadto obydwaj grający trenerzy Antaresu obchodzili swoje jubileusze – Bartosz Lutomski rozegrał setny mecz w b-klasie w barwach zalasewskiej drużyny, a Przemysław Brzeziński zagrał z kolei oficjalny mecz numer 100 (wliczając spotkania w b-klasie i Pucharze Polski). Gratulujemy!
W kolejnym meczu zalasewianie zmierzą się na wyjeździe z LKS Lipa. Początek meczu o godz. 13:00 w niedzielę 18 września.